Dodatkowo, co tu dużo mówić, byłam potwornym niejadkiem i żebym cokolwiek zechciała skonsumować wszyscy uciekali się do przeróżnych podstępów. Na przykład u jednych dziadków, za zjedzoną kanapkę była premia. Tak jak suszony daktyl nigdy nie wydawał mi się atrakcyjny, tak perspektywa zjedzenia marynowanego grzybka skłaniała mnie do zjedzenia paru kęsów.
Były jednak słodycze, na które czekałam, które uwielbiałam i które wspominam do dziś. Właśnie jednym z takich deserów był Pischinger, czyli nic innego jak wafle przekładane masą kakaową. Babciny krem był jednak nieco inny niż ten tradycyjny, który najczęściej można spotkać w książkach kucharskich i na forach internetowych. Raz, że nie miał w składzie mleka w proszku, a dwa i to chyba najważniejsze, miał mielone orzechy i alkohol:), przez co był dużo bardziej wytrawny i oczywiście mniej słodki i mdły. Krem tradycyjny nie jest ale babcia zawsze nazywała go Pischingerem.
Teraz kiedy minęło już parę lat i jestem dużą dziewczynką, która zdecydowanie rzadziej (niestety) odmawia słodyczy, znów zachciało mi się takich wafelków. Zadzwoniłam do babci z prośbą o przepis, a ona zrobiła mi niespodziankę i dostałam wielkie pudło tych smakołyków tylko dla mnie - całe na własność!:)
Tym razem na blogu zamieszczam dzieło babci. Do pudła słodkości dołączony był również przepis, który zapisuję, żebym następnym razem mogła zrobić je sama kiedy tylko mi się zamarzą:)
Pischinger
20 dkg masła 82%
12,5 dkg cukru pudru
2 żółtka
1 łyżka ciemnego kakao
8 dkg mielonych orzechów włoskich
1 łyżka rumu (można użyć innego ulubionego alkoholu pasującego do orzechów i kakao np. amaretto)
2 łyżki spirytusu
- Jeśli ktoś ma dużo determinacji i samozaparcia, tak jak moja babcia, może dzień-dwa wcześniej zblanszować orzechy we wrzątku, obrać z błonek i wysuszyć. Następnie dokładnie zmielić.
- Masło dobrze utrzeć, następnie nadal ucierając dodać po trochu cukier i żółtka. Kiedy masa będzie dobrze połączona i puchata, dodać zmielone orzechy włoskie, kakao, alkohol i jeszcze trochę poucierać.
- Wafle posmarować z jednej strony powstałym kremem i poukładać jeden na drugi. Na wierzchu położyć jeszcze jeden czysty wafel. Wszystko dobrze docisnąć i przycisnąć czymś ciężkim.
- Po około 2-4 godzinach pokroić na mniejsze kawałki w zależności od upodobań.
- Wafle bardzo dobrze przechowują się w lodówce. Spokojnie można je trzymać około tygodnia. Przed podaniem chwile wcześniej wyjąć.
przepyszne !!!!!!! :-). Paulina.
OdpowiedzUsuńMoja babci też takim nas rozpieszczała. Masa nigdy nie była z mleka, tylko jak twoja - ucierane masło i ten aromat alkoholu, który jako nastolatka uwielbiałam 😉 i zawsze też nazywał pischinger😋
OdpowiedzUsuńFajny blog i super przepisiki. Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że go znalazłam.
Dzięki za komentarz, niestety od jakiegoś czasu często tu nie zaglądam. Może jeszcze kiedyś uda mi się wrócić do pisania.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń